Czasami bywa tak, że nie da się wyjechać na pełnowymiarowe wakacje. Ale przecież można urwać się z pracy na 2 dni i zrobić sobie długi weekend z dala od cywilizacji. Mi się udało :)
Równo rok temu, jadąc pociągiem przez Polskę, zdałam sobie nagle sprawę, że jest już po żniwach, a ja przegapiłam moment, gdy dojrzałe, złociste zboża uginają się na wietrze jak morskie fale. To jeden z moich ulubionych polskich widoków. A tymczasem cały zeszłoroczny lipiec spędziłam w pracy...
W tym roku zdążyłam dosłownie w ostatniej chwili! W drodze na Mazury zatrzymaliśmy się na krótki postój w lesie. Był owies, były polne kwiaty i był mecz piłki nożnej na rozruszanie kości :)
Decyzję o 3 dniowej wyprawie na Mazury podjęliśmy tydzień wcześniej, mimo to udało nam się znaleźć bardzo przytulne miejsce tutaj. Wybraliśmy agroturystykę w miejscowości Stare Sady - bo blisko do Mikołajek, cicho, daleko od dróg i blisko do klasycznej, mazurskiej przyrody.
Na terenie gospodarstwa mieszka sobie rodzina bocianów. Obserwowanie karmienia młodych i ich niezdarnej nauki latania to niesamowita frajda!
W Mikołajkach spędziliśmy cały pierwszy wieczór. Na głównych deptakach i na wodzie ruch prawie jak w centrum Warszawy, plus horrendalne ceny wynajmu wszelakich ustrojstw pływających (od 40 zł za rower...). Zostaliśmy do zachodu słońca - było bajecznie.
Z mojego Instagrama:
Ceny i tłum w Mikołajkach ostatecznie przekonały nas, że musimy znaleźć inne miejsce, by spędzić dzień na łódce. Marzyło nam się puste jezioro, spróchniałe pomosty i dzikie, bezludne wyspy. I znaleźliśmy Zełwągi. Tak... nie sądzę, by ktoś wymyślał tą nazwę na trzeźwo :)
Hotelik w Zełwągach ma własną, niesamowicie zadbaną plażę i prowadzi wynajem sprzętu do pływania. Zdecydowaliśmy się na najzwyklejszą łódź wiosłową. Cena - 8 zł za godzinę.
Spędziliśmy na wodzie 6 godzin. Okazało się, że nadpobudliwy na co dzień Potomek, wcale nie nudził się w łódce - brał czynny udział we wszystkich manewrach, "łowił ryby" za pomocą sznurka i butelki i wypatrywał kolejnych wysepek i pomostów na postoje.
Nasza pierwsza "bezludna wyspa" |
Karmiliśmy rybki z pomostu |
Z Instagrama:
![]() |
Po rejsie- pierogi ruskie w Hoteliku Zełwagi. Świeżo wyjęte z wody, ze skwarkami... pychota! |
Wieczory spędzaliśmy na obserwowaniu bocianów i zwierząt gospodarskich oraz na wędrówkach po okolicy.
Follow me |
Plaża w Starych Sadach |
Męskie rozmowy z Dziadkiem |
Kaczki :) |
To miało być fajne zdjęcie... :) |
Ostatni dzień na Mazurach spędziliśmy m.in. na rejsie Mikołajki-Śniardwy-Mikołajki. Podróż statkiem trwa ok. 1,5 godziny i kosztuje 25 zł od osoby dorosłej. Było potwornie gorąco, ale warto było zobaczyć największe polskie jezioro.
Nuda, nic się nie dzieje... |
obowiązkowe selfie |
Mikołajki |
Bardzo potrzebowałam tych kilku dni na Mazurach. Tęskniłam za ciszą, tą prawdziwą. Kiedy mieszkasz w dużym mieście, zaczyna Ci się wydawać że cisza to burczenie lodówki, szum wiatraka w laptopie i daleki szept samochodów.
Zapominasz, że cisza jest wtedy, gdy słyszysz własny oddech i bicie serca natury.
Piękne widoki!
OdpowiedzUsuńMnie również brakuje ciszy w wielkim mieście, stąd cieszę się na przeprowadzkę na Pomorze :))
Pozdrawiam serdecznie!
To foto follow me mega fajne! no i w ogóle lubię jak piszesz :)
OdpowiedzUsuń