Do pracy po macierzyńskim




Powrót do pracy to jeden z najtrudniejszych momentów w życiu każdej matki. Jeśli jest coś, co zmienia człowieka tak bardzo jak wojna, to jest tym właśnie macierzyństwo. Kiedyś zapewne wrócisz do ojczyzny, ale nigdy już nie będziesz „sobą”, droga Kombatantko.

Jak zatem wrócić?

 

Po pierwsze – właściwy czas. 

Zawsze zaskakiwały mnie kobiety, które będąc jeszcze w ciąży, albo nawet zanim zaszły w ciążę, deklarowały chęć powrotu do pracy zaraz po urlopie macierzyńskim. Nie da się tego racjonalnie postanowić. Mówisz o zupełnie innym świecie, skąd wiesz jak tam będzie? Widziałaś kiedyś 20 tygodniowe niemowlę? Kochałaś kiedyś kogoś tak mocno, że pękało Ci serce na samą myśl o choćby krótkotrwałej rozłące?


Nie zamierzam oceniać kobiet, które wracają do pracy od razu. Wiem, że czasem nie da się inaczej, że czasem trzeba. I to nie podlega dyskusji. Państwo w którym żyjemy prowadzi od lat politykę antyrodzinną.



Zachęcam tylko do refleksji. Żyjemy w czasach agresywnej emancypacji, projektujemy kody DNA, drobiazgowo planujemy karierę, regulujemy bieg rzek i własnych cyklów menstruacyjnych. 



Dlaczego planując ciążę, nie planujemy BYCIA RODZICEM?




Zanim podejmiesz decyzje „no, to ostatni dzwonek, już stara jestem”, weź kalendarz, męża/partnera i zastanów się czy Was na to stać. 

Chcesz liczb? Bardzo proszę – co najmniej 2 lata. Tyle właśnie, według naukowych i moich własnych obserwacji, zajmuje dziecku wzbudzenie w sobie potrzeby szerszej socjalizacji – z obcymi ludźmi i z dziećmi.


Zanim zadzwonisz do opiekunki (studentki lub Ukrainki, bo taniej przecież!) przemyśl również zagadnienie wpływu wychowania na rozwój dziecka. Wiesz, że do 3-go roku życia kształtują się wszystkie najważniejsze wzorce i szlaki neurologiczne? I że powstałe w ten sposób połączenia są w zasadzie nieodwracalne? 


To wielkie ryzyko i szkoda dla całego społeczeństwa, kiedy nasze dzieci są „nasze” tylko genetycznie.



Jak to jest, że w „normalnym życiu” czujemy ciągłą potrzebę kształcenia się, zdobywamy kolejne tytuły naukowe, ale jakoś nie pociągają nas książki z zakresu psychologii dziecięcej? 


Wiemy czym jest zderzacz hadronów, ale nie mamy pojęcia czym jest lęk separacyjny.



Ale ad rem – właściwy czas. Może zabrzmi to nieco patetycznie, ale wierzcie mi – to się czuje. To uczucie podobne do tego, które zalewa cię gdy dziecko robi pierwszy niezdarny krok, kiedy powie pierwsze słowo, narysuje pierwszego głowonoga. To bezkresna duma, radość i cichy, podskórny smutek. Gwałtowne wrażenie że pękła kolejna nić i minęła kolejna ważna epoka. 


Kiedy nadejdzie właściwy czas, oboje pozwolicie sobie odejść. Bez żalu i traumy, po prostu i zwyczajnie. 



To byłby idealny świat...Świat, w którym macierzyństwo nie jest już passé i w którym zawsze stać nas na dach nad głową, benzynę i chleb z masłem. Ale tak nie jest.


Często jednak zastanawiam się, czy życie w nieidealnym świecie zwalnia mnie z wiary w ideały?



źródło zdjęcia

10 komentarzy:

  1. Przepraszam za spam, ale mój komenatrz w kwestii powrotów do pracy po macierzyńskim wydaje mi się być niestety nadal aktualny, zapraszam: http://www.e-mamus.pl/2014/07/dziecko-na-wage.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się co do myśli przewodniej. Brakuje mi w tekście tylko jednego. Wspomnienia, że to nie jest dychotomiczna alternatywa rozłączna - mama zostaje w domu albo dzieckiem zajmują się obcy o negatywnym wpływie na jego osobowość i wartości życiowe. A Kochany Tata?

    Ja wracałam do pracy kiedy dzieciaki miały rok. Potem na pół roku wachtę przejmował mąż. Z korzyścią dla niego, dla mnie i dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, kiedy jest to możliwe i ...Tata tego chce. Niestety, zazwyczaj pozostaje żłobek lub niania. Ewentualnie babcia.

      Usuń
    2. No ale piszesz o planowaniu bycia rodzicem a nie bycia matką :).

      Ja wiem, że nie zawsze się da. Ale skoro oboje rodzice mają usiąść i z wyprzedzeniem zastanowić się jak będzie wyglądać "życie po dziecku" to powinni przynajmniej rozważyć również taką opcje że ojciec przez jakiś czas zajmie się małym dzieckiem. I warto oswajać społeczeństwo z tą myślą, żeby ci co mogliby i chcieliby ale nie pomyśleli spróbowali. Bo warto :).

      Usuń
  3. Po drugiej ciąży wróciłam do pracy zaraz po macierzyńskim (który wtedy trwał pół roku, razem z zaległymi urlopami zrobiło się około 8 miesięcy). Z dużą ulgą wróciłam, bo matczyny dzień świstaka to nie dla mnie. Miśką zajmowała się z dużym entuzjazmem (młoda jeszcze) babcia na (wcześniejszej) emeryturze. Ale druga ciąża i drugie dziecko to jednak coś innego jest, człowiek wie, czego się spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Szablon zmieniłaś, czy mi się zdaje? Jakoś tak inaczej jest. Podoba mi się.

      Usuń
    2. Zmieniłam szablon. Fajnie, że Ci się podoba! :)

      Usuń
  4. Gdyby ludzie zastanawiali się zawsze czy stać ich na dzieci w powszechnym tego słowa rozumieniu to raczej niewiele by się ich rodziło.
    Ja upatruję w dziecku upatruję swoje największe bogactwo - nawet jeśli za jego utrzymanie i za swój luksus chodzenia do pracy muszę słono zapłacić.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jakaś polecana agencja pracy dla opiekunek ludzi starszych w Niemczech? Z kim warto współpracować? Mówi to wam coś - https://arkadiacare.pl/ ? Gdzie pytać? Szukamy pewniaków.

    OdpowiedzUsuń